ARMAGNAC - BRANDY/WINIAK/KONIAK
Niniejszym deklaruję, iż plotki o abstynencji Oberżyświata są zdecydowanie przedwczesne! W Krakowie odradza się właśnie Ilustrowany Kurier Codzienny. Jego Twórca – ten sprzed wieku – Marian Dąbrowski byłby zdziwiony, bo IKC odradza się w wersji elektronicznej. W dodatku ów IKC skłonił mnie do odświeżenia alkoholowego hobby, na czym i tutejszy blog, mam nadzieję, zyska. Okazja w każdym razie jest niebanalna i wymaga przedstawienia butelczyny równie niebanalnej. Oto przed Państwem Armagnac rocznik 1961! Rocznik nieprzypadkowy, gdyż równy wiekiem piszącemu te słowa.
Cesarz wśród królów, król wśród książąt! Prawdopodobnie najszlachetniejsza wódeczność świata! Armagnac – w wersji spolszczonej Armaniak - czyli „mówiący po gaskońsku” to wódka prastara. Znana od prawie tysiąca lat. Tyle trwają tradycje destylowania młodego wina w Gaskonii. Jest też armaniak od 1909 roku zastrzeżonym znakiem i szanowanym znakiem towarowym. Żadnych nowinek! Zawsze tak samo. W takiej butelce nigdy nie będzie niespodzianek. Będzie stateczna, dostojna, przyniesie smakową pewność. Armaniak to arystokrata wśród alkoholi. Porównywalny tylko ze swym bratem, koniakiem pochodzącym z Cognac.
Winogrona tylko z ściśle określonych szczepów białych winogron, z gaskońskiego areału także ściśle wskazanego. Precyzyjnie opisano każdy z 13 tysięcy hektarów! Wino fermentowane tylko ściśle wskazaną ilość dni (12). Destylowane w aparacie do pracy ciągłej. Moc wstępnego destylatu też musi być ściśle określona – nie mniej niż 52 i nie więcej niż 72 procent. Pić się tego jeszcze oczywiście nie da, choć jest już oceniany przez speców od kupażu. Niezbyt smaczny bezbarwny gon trafia do beczek o ściśle określonej wielkości. Chodzi o to, by kontakt alkoholu z dębem był ściśle przewidywalny – litr trunku na ok. 25 centymetrów kwadratowych drewnianej klepki. Wyliczono więc, że beczki mają mieć 400 litrów. W zasadzie mogłyby być większe, ale ściany wewnętrzne musiały by być karbowane, aby zwiększyć powierzchnię kontaktu alkoholu z drewnem – tak się czasami robi z winami lub winiakami. Jednak na takie sztuczki w Gaskonii nie pozwalają. Oczywiście czarny dąb użyty do dojrzewania armaniaku też musi pochodzić ze ściśle określonego rejonu Gaskonii.
Co by tu jeszcze... Wpierw destylat trafia na przynajmniej rok do beczek młodych, potem statecznieje w beczkach starszych. Do butelek trafi najwcześniej za dwa lata. I nie będzie to nic szczególnego, ot, trzygwiazdkowy głuptas. Po czterech, pięciu latach w beczkach nabierze praw poważniejszych, oznaczanych systemem liter, który wytłumaczę przy innej okazji. Przed rozlaniem do butelek armaniak bywa uzupełniany wodą, tak aby miał dokładnie 40 procent zaszczytnej mocy. Jeżeli długo spoczywa w beczce to wody niemal nie wymaga, gdyż procenty przez dąb powolutku uchodzą. Oczywiście nikt nie zdaje się na przypadek. Trunek z różnych beczek i różnych roczników (zawsze starszych od podstawowego) jest mieszany w poszukiwaniu idealnego smaku. Miesza się co najmniej kilka starzonych destylatów, a bywa że kilkanaście i więcej. Smak musi być przecież powtarzalny. Idealnie zgodny z zapamiętanym przez klienta. ... Prawda, jakie to proste?
Szlachetni wytwórcy tego trunku nie ulegli też modzie na zadziwianie klientów super butelką. Sprzedają armaniaki w takich samych leciwych butelkach od stulecia. Zamykają je korkiem i oblewają zapomnianym lakiem. Jak tradycja, to tradycja!
No ale to przecież jeszcze nie koniec. Armaniak w butelce już się nie zmieni. Mimo to wybitni znawcy tego trunku jeżeli nawet zdecydowali się na butelkowanie i sprzedaż, zawsze coś tam przychomikują. W tej chwili w sprzedaży (oczywiście tylko w kilkudziesięciu specjalistycznych sklepach na świecie) są nawet roczniki pamiętające Aferę Dreyfusa! Szanujący siebie (i klientelę) sprzedawca dysponuje wszystkimi rocznikami pochodzącymi z XX wieku i może kilka „świeżych” z XXI. Strzeże się owe skarby niczym krajowe rezerwy złota. W Polsce jeszcze długo tak kompletnych „sklepików” nie będzie, choć Armagnac różnych roczników na półkach barowych się pojawia. Butelka z 1900 roku kosztuje obecnie około 4 000 euro (a zdarza się, iż kilkanaście tysięcy). Butelka z roku założenia IKC (1910) to co najmniej 3 000 euro. Butelka, którą ja się dzisiaj cieszę (rocznik 1961 – Bas Armagnac) warta jest prawie 600 euro. Czyli kieliszek tej przyjemności jest wart tyle ile bilet Pendolino z Krakowa do Warszawy. Moją flaszę nabyłem przed kilkunastu laty, by przechować na jaką chwilę szczególną. Przechowywałem w trezorze w ciemnościach i stałej temperaturze 15-16 stopni Pana Celsjusza. Kilka lat temu rozkruszyłem zalakowaną główkę i odkorkowałem. Przynajmniej na pierwszy po mej pięćdziesiątce toast. I jeszcze coś tam w szkle jest, choć następna „siątka” stuknęła. Dzisiaj szlachetne krople Bas Armagnac dedykuję pijącym i abstynentom wśród Czytelników IKC oraz Bloga Oberżyświata.
Jak to smakuje? Zadziwiająco delikatnie, z nutką owocową, waniliową. Smak trwa i trwa. Pieści język, podniebienie, przełyk. Żadnej agresji. Aksamit. Pity w dużym kieliszku cieszy nas rozchodzącym się wokół aromatem. Wącham więc zachłannie i popijam drobnymi łyczkami by pląsał i tulił się do mnie jak najdłużej.
WRAŻENIA: ...słowa przychodzą mi do głowy ogromne: pikantna łagodność harmonii, harmonijna kwintesencja wzruszeń, wzruszająca cierpkość doświadczenia... barwa ciemnego bursztynu; klarowność absolutna; ślad na kieliszku smugowy; aromat wyrazisty, owocowy z domieszką karmelową, bardzo długi; smak wybitnie jednorodny; moc 40 proc.
SERWOWANIE: najlepiej oddaje swe zalety w klasycznym koniakowym kieliszku, jego zawartość powinna być podgrzewana ciepłem dłoni przez kilka minut. Nalewamy oszczędnie, po krakowsku. Armagnac to doskonały finał powolnych obiadów, udanych negocjacji. Lubi towarzystwo kawy, czekolady, karmelowych deserów i najlepszego tytoniu. I pamiętajcie, nie pijamy go z byle kim!
PRZEMYSŁAW
OBERŻYŚWIAT
OSUCHOWSKI
© GOZDAWA PROJEKT, Przemysław Osuchowski, Kraków 2021