MŁODY ZIEMNIAK, WÓDKI CZYSTE
W zasadzie Młody Ziemniak wcale nie jest wódką czystą. Taką nazwę rezerwuje się dla wódki sporządzonej z mieszaniny spirytusu rektyfikowanego (o mocy ponad 90%) i wody, tak aby miała moc 40%. Natomiast Mody Ziemniak jest… półproduktem spirytusu „zatrzymanym” jakby w pół drogi. Albo nawet na jego spirytusowym początku. Młody Ziemniak jest więc prostym destylatem.
Jednak wódka ta mimo wysokiej ceny (nawet pięciokrotność ceny dobrej klasy czystej wódki) stała się prawdziwym hitem na polskim rynku spirytusowym. Dlaczego? Prawdopodobnie z przekory i świadczy raczej o poczuciu humoru Polaków, a nie o ich dobrym guście. Ponieważ Młody Ziemniak smakuje jak trunek prostacki, produkowany w domu, a może nawet w piwnicy…
Nie tylko w Polsce spragnieni starali się zaopatrzyć w alkohol jak najmniejszym kosztem. A najtańsze było samodzielne pędzenie wódki, warzenie piwa, robienie wina. Państwo i minister finansów na to niemal nigdzie nie pozwalają, bo między innymi z podatków nakładanych na alkohole powstaje budżet państwa. Oczywiście żadne państwo się do takiego „wyzysku” nie przyznaje, tylko twierdzi, że ograniczenia mają na celu jedynie ochronę zdrowia obywateli. Konsekwencją naturalną jest więc, że wszędzie, gdzie alkohol jest drogi, ludność szuka tańszego rozwiązania. A proste destylaty ziemniaczane lub robione z cukru albo wręcz z cukrowych buraków były w Polsce taką właśnie alternatywą. Do powstania półlitrowej butelki prymitywnej wódki wystarczają przecież tylko około 3-4 kilogramy ziemniaków! Polacy takie trunki nazywali bimbrem, samogonem, albo księżycówą… Nie inaczej było w innych krajach i wiele sławnych dziś trunków zaczynało od pokątnego bimbrownictwa. Tak zaczynały na przykład szkockie whisky i bourbony z Kentucky! A i dziś na rynkach amerykańskich (nie tylko w USA) i postsowieckich (nie tylko w Rosji i na Ukrainie) wabią klientów różne Moonshine, Midnight Moon itp. Ale są to raczej wódki czyste. Natomiast destylaty ziemniaczane z wyraźną nutą bimbrową spotkać można w wyrafinowanych destylarniach choćby w Austrii.
Polski bimber nie był ani sławny, ani tym bardziej smaczny. Był okropny! Ale w „ciężkich czasach” musiał wystarczyć. Na przykład w trakcie licznych w Polsce wojen. Ostatni raz dziedzina ta „rozwijała się” w czasie stanu wojennego, gdy pacyfikowano nie tylko solidarnościową opozycję, ale wszelkie przejawy rynkowego nieposłuszeństwa. W oczywisty więc sposób dobrą wódką było tylko to co z bimbrem miało najmniej wspólnego.
Mimo to gorzelnia w Siedlcach zaryzykowała i 9 lat temu zaczęła produkować wódkę, która jest wspomnieniem nielegalnie pędzonych trunków. Żeby było szlachetniej i delikatniej zamiast „dorosłych” ziemniaków, które mają zawartość skrobi do 25 procent, użyli ziemniaków młodych, nawet bardzo młodych, bo zbieranych już w czerwcu. Wtedy „niedorosły” ziemniak ma skrobi mniej niż 10 procent. Sfermentowany zacier destyluje się tylko raz (czasami dwa), tak aby nie tracił naturalnych cech aromatycznych i smakowych. Powstaje wódka słaba mocą, ale ciekawa, bogata. No i ten wspomnień czar…
Z produkcją Młodego Ziemniaka wiąże się też pewna tajemnica, której producenci na wszelki wypadek nie wyjaśniają. Otóż jednokrotna destylacja daje trunek niewiele przekraczający 30 procent zawartości alkoholu. Prawdopodobnie więc do destylatu dodaje się też trochę spirytusu, aby sięgnąć ostatecznego pułapu 40 procent.
Destylat ten nie wszystkim smakuje. Zaraz po destylacji jest okrutnie niesmaczny! Podobnie jak destylaty, z których robi się koniaki lub whisky. Dopiero ich cierpliwa stabilizacja w ceramicznych tankach powoduje, że trunek jest mniej agresywny smakowo, a zapachem nie odstrasza. Takie leżakowanie może trwać nawet kilka lat. Producent Młodego Ziemniaka eksponuje więc na swych wyrobach rocznik, w którym destylat powstał. W handlu dostępne są „roczniki” od 2009 roku. I choć nie jest to winiak, przyznać muszę, że im Młody Ziemniak starszy, tym lepszy. I rzecz jasna droższy.
Jak długo w Polsce potrwa moda na wódkę „niesmaczną”, ale nawiązującą do tradycji bimbru, nie mam pojęcia! Pijałem podobne destylaty w świecie, ale były wiele delikatniejsze i pochodziły wyłącznie z małych prywatnych destylarni. Miały więc również wartość kolekcyjną i kosztowały więcej niż dobra grappa. Pożyjemy… zobaczymy.
WRAŻENIA: barwa neutralna; klarowność też; ślad na kieliszku smugowy, po mrożeniu oleisty; aromat zaskakujący, ma się wrażenie, że wąchamy świeżo przekrojonego surowego ziemniaka, odrobinę warzywny (marchew, pietruszka?), odrobinę kwiatowy, wyraźny ślad tzw. fuzla, czyli pozostałości niedokładnej destylacji; smak zaskakująco stabilny, również warzywny, z mocną goryczką jakby drożdżową; moc 40%.
SERWOWANIE: żeby zmniejszyć agresywność smaku trzeba Ziemniaka mrozić; zdecydowanie pasuje do shotów i kieliszka; do long drinków się nie nadaje; Młody Ziemniak dobrze „idzie” ze słonymi, pikantnymi zakąskami, z wędzonymi rybami oraz z dziczyzną. W barmańskich mieszaninach Ziemniak zgubi swą wyjątkowość, ale proponuję przygotować i postawić obok kieliszka Młodego Ziemniaka koktajl... bezalkoholowy (wyciskany sok cytrusowy uzupełniony limoną, gazowaną wodą mineralną i liściem mięty, ewentualnie brązowym cukrem), albo dowolny sok warzywny, który pomoże przeżyć ziemniaczany atak…
PRZEMYSŁAW
OSUCHOWSKI
OBERŻYŚWIAT
© GOZDAWA PROJEKT, Przemysław Osuchowski, Kraków 2017
Bardzo dobra nazwa dla wódki. Ja osobiści bym się skusił żeby ją kupić. Bardziej do tego typu alkoholu pasuje niż nazwy władców. Może to tylko moje zdanie, ale jakoś takie odnoszę wrażenie.
OdpowiedzUsuń