wtorek, 10 czerwca 2014

9. SUKTINIS


SUKTINIS, NALEWKA MIODOWA


W Polsce królują nalewki sporządzane na bazie spirytusu lub wódki oraz cukru i wybranych owoców lub przypraw. Ile domów, tyle przepisów. Najlepsze – a w konsekwencji najdroższe – są jednak nalewki miodowe. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że miód jako taki pod każdym organoleptycznym względem jest ciekawszy niż cukrowy syrop. Kolor, gęstość, zawartość cukru, aromat i smak zawsze przemówią na korzyść pszczelego nektaru. Nie wierzycie? Spróbujcie litewskiego Suktinisu!
Ale zanim go przedstawię w kieliszku, przewrotnie zachęcę do użycia jego zawartości… na patelni. Zapewne nieraz, choćby w, za przeproszeniem, telewizji, widzieliście Państwo spektakularną sztuczkę – podpalanie zawartości patelni. Kucharz wlewa na podsmażone produkty kieliszek czegoś mocnego i aromatycznego, alkohol rozgrzewa się gwałtownie, wtedy mistrz, za przeproszeniem, patelni lekkim przechyleniem naczynia w stronę płomienia podpala spirytusowe opary. Płomień bywa gwałtowny, więc radzę w kuchni pirotechniką popisywać się ostrożnie. Płonie krótko. Zapach alkoholu w zasadzie znika, ale pozostają niemal wszystkie zawarte w trunku związki, za przeproszeniem, eteryczne. No chyba że użyjecie spirytusu, wtedy nie zostanie żaden zapach.
Po co się to robi? Wbrew pozorom nie dla efektu wizualnego. Choć i takie idiotyzmy się zdarzają. W niektórych pretensjonalnych restauracjach obok przyzwoitych naleśników naśladujących gundelowskie lub lodów, straszy się gości nasączoną spirytusem i podpaloną kostką cukru. Gdy płomień zgaśnie, na brzegu talerza pozostaje zastygnięta karmelowa lawa. Talerze potem w kuchni prawdopodobnie się tłucze, bo umyć tego przecież się nie da. A wszystko dla głupawego płomyczka, który starsi Czytelnicy pamiętają z gorszych wcieleń hoteli orbisowskich. Jednak krótkie podpalanie w szlachetnym alkoholu (nawet armaniaku!) ma wzmocnić aromaty i ewentualnie nadać spoczywającej na patelni ofierze odrobinę zbrązowienia. W połączeniu z cukrem lub miodem można też w ten sposób ofiarę pokryć aromatycznym karmelem. Ofiarą może być niemal wszystko. Kucharsko-strażacki trik dobrze służy i skrzydełkom kurczęcia, i wątróbkom, i medalionom cielęcym, i porcjowanemu królikowi, a nawet podsmażanym (krótko!) owocom: gruszkom, jabłkom, śliwkom, morelom, brzoskwiniom, ananasowi.
Oczywiście dobrze gdy użyty alkohol pasuje do ofiary. Do śliw oczywiście śliwowica itd., ale co dodać do królika, skoro wódeczki z królików jeszcze się nie robi? Może być aromatyczna grappa, może brandy, może inny destylat. Jest jednak pewien trunek pasujący do wszystkich mięs: nalewka na miodzie. Robi się ją od stuleci, stosując indywidualne proporcje spirytusu, miodu i przypraw. Osobiście lubię gdy w naleweczce jest papryczka chilli, pieprz, ziele angielskie. Przełamują te składniki wrodzoną i dominującą słodycz miodu. Przygotowanie takiego trunku nie trwa w nieskończoność, po trzech miesiącach ucieszymy podniebienia, a po pół roku uszczęśliwimy. Proporcje musicie dobrać podług własnego gustu.
Aliści jest dostępna w sklepach miodowa nalewka nad nalewkami! W bliskiej sercom wielu Polaków Litwie tworzą cudny „lietuviško midaus balzamas” (przetłumaczcie sobie sercem sami) o imieniu Suktinis. Każda kropla tej nalewki poświadcza, że tradycja czyni silnym! Składniki miodowego balsamu brzmią jak bajka z tysiąca i co najmniej jeszcze jednej nocy. Posłuchajcie chociaż fragmentu tej bajki: ...goździki, kora cynamonu, pąki topoli, żołędzie, liście laurowe, jagody suszonego jałowca, nasiona dzikiej mięty, koper (nie mylić z koperkiem!) i odrobina soków różnych jagód. Hm... do tego spirytus, miód i trochę cierpliwości...
Suktinis proponuje się klientom w różnym natężeniu procentowym, od 20 do 70. Ja preferuję Suktinis pięćdziesięcioprocentowy. Moc godna zmierzenia się z legendą. No i... pięknie się pali! Gdy płomyki przestaną się błąkać po patelni, pozostają w całej kuchni tajemnicze aromaty. A ponieważ do uwolnienia eterycznego bogactwa wystarczy kieliszek... dla spragnionych zostaje w butelce jeszcze całkiem sporo. Świetny to napitek do wszelkich zimnych wieprzowych zakąsek. I to od ogona po uszy i ryj. Dosłownie! Na Litwie klasycznym przysmakiem są wędzone świńskie uszy. Skrojone „w makaron” podaje się na zimno lub ciepło według upodobań. Na gorąco – przyznam – jakby miększe. Suktinis świetnie uzupełnia i pieczone schaby, i przerastane boczki, i dojrzałe kindziuki. Palce lizać, popijać i wzdychać.
Sutkinis pyszny jest też jako wierny towarzysz piwa, ot kieliszeczek dla podniesienia temperatury dyskusji choćby o tym, kto tak naprawdę dowodził naszymi pod Grunwaldem. Możemy w kieliszku tylko moczyć usta i spłukiwać małym jasnym, możemy nawet zatopić (delikatnie!) napełniony kieliszek w pełnym kuflu. To kolejny trik, tym razem barmański i w dodatku każde poślednie piwo czyni bardziej tajemniczym. Można też w inną stronę, nalewka miodowa oddaje też z przyjemnością ducha w grogach i herbacie.
Jeżeli zdecydujecie się na bliski kontakt z litewskim miodowym balsamem, zalecam ostrożność. Jak sama nazwa wskazuje – suktinis to ludowy taniec braci Litwinów – Suktinis do tańców zachęca, ale też nogi splątać potrafi. Idiotom natomiast, którzy nie wiedzą jak się zaprzyjaźniać ze szlachetnymi trunkami, po Suktinisie plącze się język.
Czego Wam i sobie absolutnie nie życzę. Przecież z zaplątanymi nogami i poplątanym językiem nijak trafić na Litwę. A ma ona jeszcze wiele innych - miłych sercu i podniebieniu - specjałów. Poczujecie się jak w domu. Na kapustę mówią tam... kapustas, na herbatę… herbatas!
Dla dociekliwych badaczy nalewek miodowych pozostaje jeszcze dylemat wyboru właściwego miodu. Osobiście preferuję w nalewkach lipowy. Znów w kuchni do karmelizowania używam miodu gryczanego, ma lekko orzechowy smak. Ale zapewniam, że do każdego rodzaju miodu dobrać można odpowiednie nalewkowe dodatki. Suktinis robią na wielokwiatowym.
WRAŻENIA: barwa bursztynowa, koniakowa; klarowność idealna; ślad na kieliszku smugowy; gęstość konkretna; aromat mocny, bogaty z przewagą miodu i ziół; smak złożony, ale aksamitnie zharmonizowany, trochę słodyczy, dużo pikanterii, goryczkowa końcówka; moc od 20 do 70%.
SERWOWANIE: w 50-mililitrowych lub mniejszych kieliszkach, bez przesadnego chłodzenia; po lekkim podgrzaniu (jak sake) jeszcze ciekawszy; łyk suktinisu pasuje i do tłustych zakąsek i piwnych przekąsek, towarzystwo deserów (np. sernika lub lodów) świetne, no i w samotne wieczory zimowe… niezastąpiony!

PRZEMYSŁAW
OSUCHOWSKI
OBERŻYŚWIAT

© GOZDAWA PROJEKT, Przemysław Osuchowski, Kraków 2014


4 komentarze:

  1. W pełni zgadzam się z opinią. Suktinis jest rewelacyjny. Niestety mieszkając na południu Polski nie jestem w stanie go nigdzie kupić, a na Litwę na razie nie ma możliwości się wybrać. Gdyby ktoś wiedział gdzie można ów trunek zakupić/zamówić, proszę o kontakt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, posiadam owe trunki jako importer tego producenta w Polsce :)
    zapraszam do kontaktu drogą e-mail : zabkipowstancow@wina-mp.pl i/oraz tel. 504-872-925 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piłem Suktinisa chyba z 10 lat temu,do dzisiaj pamiętam. Polacy mówią na ten alkohol,,sukinsyn ,,.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wracam z Litwy i udało mi się zakupić owy trunek, myślę że mi będzie smakował.

    OdpowiedzUsuń