niedziela, 25 maja 2014

8. ŻUBRÓWKA



ŻUBRÓWKA, WÓDKI SMAKOWE

 

W życiu warto uważnie obserwować bydlęta. Obserwować i wyciągać wnioski. Warto nawet bydlęta naśladować. Skoro zwierzęta umieją przewidzieć i uciec przed tsunami i innymi kataklizmami, to nam, ludzkiej populacji XXI wieku powinno być po prostu wstyd. Tym bardziej, że nasi ojcowie i praojcowie bydlęta obserwowali, naśladowali i dobrze na tym wychodzili. Przykładem takiego myślenia jest... żubrówka. Każdy mający lat więcej niż 6 powie, że to wódka, a zdecydowana większość, że to wódka z trawką. A tymczasem… nie prawda!!!
Według każdego polskiego słownika, leksykonu, według każdej encyklopedii żubrówka to gatunek trawy! Tradycyjnie kojarzymy ją z Puszczą Białowieską. Też niesłusznie, występuje na łąkach i wilgotnych leśnych polankach od alzackich pagórków po uralskie wzgórza, a nawet w Ameryce Północnej. Trawa ta (turówka wonna - Hierochloë odorata) rośnie długa, pierzaście owocuje, a wonna jest niebywale! Wszystko z powodu kumaryny. Związek to organiczny o silnym zapachu siana. Przyjemny acz niebezpieczny! Niszczy wątrobę! Oczywiście w odróżnieniu od alkoholu... Kumaryna była kiedyś popularna w kosmetyce i przemyśle spożywczym. Dopiero gdy zbadano jej właściwości nie organoleptycznie lecz laboratoryjnie... wypowiedziano kumarynie wojnę. Jej dopuszczalne normy zredukowano drastycznie. Bronimy jej tylko my, wielbiciele żubrówki.
Bydlęta tę trawę bardzo sobie cenią. Nie tylko wiosną i latem. Żubrówki szukają również zimą, wygrzebując ją mozolnie spod śniegu. Zapewne dzięki mocnemu aromatowi bydlęta dzikie wyczują żubrówkę nawet pod grubą warstwą zmarzniętego śniegu. Człowiek zauważył to dawno temu i doszedł do jakże słusznego wniosku, że wywar z aromatycznych traw może być i smaczny i zdrowy. Susz z traw jest też łatwy do przechowywania, a zapachy szlachetnego siana nie tylko ”urozmaicają” woń obory, ale także ludzkich siedzib. Stąd był już tylko krok do skojarzenia aromatu żubrówki z alkoholem. Zapewne pierwsze nalewki na żubrówce czyniono nie dla alkoholowych bachanalii lecz dla pożytków medycyny ludowej. Ale słabość do „leków i wspomagaczy” musiała z czasem zadośćuczynić bachusowym radościom.
Żubrówkę w formie wytrawnej wódki – nalewki spirytusowej na żubrówkowej trawie – znamy w Polsce od co najmniej 250 lat. W chałupach leśnych kłusowników suszoną trawą poprawiano smak marnego samogonu. W dworkach i pałacach żubrówka była starannie i cierpliwie wysmakowanym nalewem najlepszych spirytusów, a służyła poprawianiu samopoczucia szczególnie przy okazji smakowania kuchni myśliwskiej. W końcu żubr był najbardziej pożądaną myśliwską zdobyczą. A skoro wiedziano, co żubry lubią przeżuwać, to dlaczego do marynat i bejc nie dodawać żubrowego przysmaku?
Spirytusy aromatyzowano turówką wonną już w XVII wieku, a w Polsce Sasów był to wręcz ulubiony trunek szlachecki. Do XX wieku żubrówki robiono w warunkach domowych. No, powiedzmy… dworskich. Przemysłową produkcję masową zaczęto dopiero w 1926 roku. Butelka z zielonkawo opalizującą wódką i charakterystyczną trawką wewnątrz jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych polskich symboli towarowych na świecie. Nic więc dziwnego, że na przełomie XX i XXI wieku o prawa do żubrówki odbyła się wielka prywatyzacyjna batalia. Janusz Palikot puli nie zgarnął i zapewne właśnie dlatego zrezygnował z pływania w alkoholach i gombrowiczowiźnie, a przerzucił się na uprawianie rozwodów i polityki. Niemal jak szlachta w czasach Sasów. A sama żubrówka w ramach białostockiego Polmosu ma się bardzo dobrze i stanowi o potędze tej firmy.
Dobra trawa żubrowa trudna jest do zdobycia. Wiechcie sprzedawane turystom w okolicach Puszczy Białowieskiej niewiele mają wspólnego z bydlęcym przysmakiem. Ja trawy nie zbieram własnoręcznie, bo brzuch nie pozwala mi się schylać, ale dobrą trawę przywożę z kajakowych wypraw w suwalskie. Wystarczy popytać w mijanych na szlaku gospodarstwach. Suszonej trawy używam do bejcowania szynek, schabów, ogonówek przed wędzeniem. Na produkowanie wytrawnych nalewek nie mam cierpliwości. Szynkę wieprzową marynuję w trawach, ziołach i przyprawach 7-10 dni. Szynka dzicza wymaga dwóch tygodni leżakowania. A dobry nalew destylatu (40-50 procent, najlepszy owocowy) wymaga co najmniej 3 lat! W Schwarzwaldzie pijałem nalewy siedmioletnie. Były świetne, ale zdaniem niemieckich gorzelników ciągle nie doskonałe. Żubrówkę robią też z powodzeniem za naszą wschodnią granicą. Wprawdzie przemysłowo i w tempie ekspresowym, ale wcale nie gorszą niż polska. Smak żubrowej trawy w produkcie pochodzącym z Kijowa jest bardziej intensywny niż w naszych żubrówkach, turówkach itp.
Butelka rodzimej żubrówki – czyli połączenia żytniej wódki i koncentratu nalewu na żubrową trawę - jest trwałym wyposażeniem mojego oberżyświatowego plecaka. Bez co najmniej jednej butelki nie jadę, nie lecę, nie płynę! Żałuję tylko czasem, że nie produkuje się żubrówki o większej mocy (60-70 procent), mógłbym wtedy wędrować z mniejszymi butelkami i nie nadwyrężać sfatygowanego kręgosłupa. I cieszyć się mile zaskoczonymi podniebieniami spotykanych po drodze argentyńskich lub australijskich wielbicieli mięs pieczonych na żywym ogniu. Osobiście nie wyobrażam sobie burskiej (RPA) kiełbasy, ani urugwajskiego jagnięcia bez kieliszka żubrówki. Podobnie jak nie znam – do tej pory – lepszego towarzysza dla ostryg. We Francji też się na tym poznali i w szanujących się lokalach specjalizujących się w surowych owocach morza żubrówka jest już obecna. A ja pozostaję dumny z chociaż takiego wkładu do światowej skarbnicy smakowitości.
Marudzę o tym tyle głownie dlatego, że zadowoleni z naszej rzymskokatolickiej, narodowej żubrówki – rzeczywiście obecnej w sklepach na wszystkich kontynentach – nie chcemy widzieć, że na wschodzie i zachodzie urosła nam konkurencja. I wkrótce może się zdarzyć, iż przybysze ze świata w drink-barach na Kazimierzu domagać się będą „tatanki” lub „szarlotki” opartej na żubrówce z Niemiec zwanej grassovką, lub z Litwy, Białorusi, Czech, Ukrainy. Jeżeli nie zadbamy o marketing, to najmodniejszy polski drink ostatnich dwóch dekad oparty będzie nie tylko o obcy Polakom alkohol, ale i nowozelandzki lub izraelski sok jabłkowy. Brońmy żubrówki jak niepodległości! Jest tego warta. Nawet jeżeli nie w kieliszku lub long drinku to, przynajmniej w kuchni.
Naiwnie zakładam, iż pozytywne relacje rozumnego człowieka i zawartości kieliszka wynikają z rozwiniętych potrzeb podniebienia. Dlatego, być może niesłusznie, ględząc o trunkach zachęcam też do kulinarnych wariacji alkoholowych. A nawet uczenia tego nieletnich. Oto przepis na suflet o aromacie żubrówki:
Foremki ceramiczne (mogą być tzw. bulionówki) smarujemy masłem i wysypujemy cukrem. Nadmiar cukru należy odsypać. Białka z dwóch jajek ubijamy na sztywną pianę. Żółtka łączymy z kieliszkiem żubrówki. Delikatnie mieszając dodajemy żółtka do piany, przelewamy do foremek i wstawiamy do piekarnika (180 stopni) na 10-11 minut. Foremki mogą też spoczywać w „kąpieli wodnej”, wtedy suflet powinien rosnąć w piekarniku ok. 15 minut. Wyrośnięty suflet wymaga błyskawicznego działania dalszego bo szybko opada, więc w skorupce robimy mały otwór i nalewamy tam kieliszek skoncentrowanego soku jabłkowego. Łatwo taki syrop zrobimy samemu wlewając do rondelka pół litra soku jabłkowego, dodając 2-4 łyżeczki cukru i gotując, aż zredukuje swą objętość o połowę. Na koniec do jeszcze ciepłego syropu dodać należy kilka kropel żubrówki. Można też stworzyć suflet wytrawny, bez cukru i jabłkowego syropu. Naczynie posypujemy wtedy bułką tartą, a gotowy suflet nasączamy żubrówką. Bardzo wykwintna rzecz. Godna niekoniecznie bydlęcych podniebień.
Oberżyświat żyje z żubrówką w serdecznej przyjaźni, a nawet symbiozie, od kilkudziesięciu lat i dlatego ten tekst jest tak długi…
WRAŻENIA: barwa słomiana, opalizująca seledynem; klarowność idealna; ślad na kieliszku smugowy; aromat mocny, jednorodny z wyraźnym śladem trawy i siana; smak spirytusowy, niejednorodny, złożony, trochę trawiastego suszu, trochę łąki i lekka goryczkowa końcówka; moc tradycyjnie 40%, ale poza Polską z mocą eksperymentują…
SERWOWANIE: w 50-mililitrowych kieliszkach, bo po co się rozdrabniać, albo w kieliszkach tulipanowych na wysokiej nóżce przeznaczonych destylatom owocowym; żubrówkę należy chłodzić do 4-6° Pana Celsjusza lub wręcz mrozić, można też nalewać żubrówkę do zamrożonych wcześniej kieliszków; w long drinkach chętnie komponuje się z klarownymi sokami naszej strefy klimatycznej, jabłko i czerwona porzeczka najlepsze; osobiście do kieliszka zimnej żubrówki lubię wrzucić połówkę obranego ze skórki białego winogrona i go wraz z wódeczką rozgryźć; kieliszek żubrówki podkreśli charakter większości zimnych zakąsek, a w towarzystwie dziczyzny żubrowa trawa skręca się z zachwytu.

      PRZEMYSŁAW
OSUCHOWSKI
OBERŻYŚWIAT

© GOZDAWA PROJEKT, Przemysław Osuchowski, Kraków 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz