sobota, 10 maja 2025

35. MIÓD PÓŁTORAK

MIÓD PÓŁTORAK





O polskich miodach syconych myślę najczęściej w okolicach Bożego Narodzenia. Bo to idealna okazja by podywagować o naszej hipokryzji. Święto wszak absolutnie dużej i poważnej wiary, a – co tu kryć – zamieniliśmy je w festiwal zakupów, dzwoneczków, świecidełek, obżarstwa oraz niestety ulegania różnym nałogom. Charakter religijny, a nawet rodzinny jakby zanikał. Moja wrażliwość felietonisty alkoholowego rzecz jasna skupia się wtedy na problemie z procentami… Tak się zresztą zamyślam przy okazji wszelkich, a szczególnie religijnych świąt.

Czy można Święta spędzać bez alkoholu? Słyszałem, że można. Sam też bywałem terroryzowany przez mamę i babcię. W… jakby dawniejszych czasach. A potem dziwiłem się na pasterce, albo innych rezurekcjach, że uroczyste zgromadzenie w kościele wyraźnie się chwieje i pachnie nie najpiękniej. Gdy wydoroślałem i nabrałem pewności siebie w rozumieniu kultury kulinarnej, stopniowo przekonywałem bliskich (dalekich takoż), że wszelkie trunki służą przecież nie tylko bezwstydnemu piciu, ale też wzbogacaniu świątecznych potraw i świątecznych wrażeń.

Jak każdy polski poczciwina jestem skażony genem prostych skojarzeń… Na przykład, że rybka lubi pływać. W dodatku uważam, że śledź by się czuł fatalnie bez małego (podkreślam: małego!) kieliszka substancji czystej i zarazem magicznej. Ryby w galarecie nie wyobrażam sobie bez białego wina. A makowiec mi nie smakuje, gdy nie mam pod ręką kieliszka tokaju. W sytuacji abstynencji totalnej czuję się jak grzesznik nad grzesznikami.

Mam jednak dla Szanownych Pijących i równie Szanownych Niepijących propozycję trunku, który godzi wszystkich. Oto przed Państwem najwyższe polskie dobro narodowe równie stare jak nasza państwowość i chrześcijaństwo! Miód pitny!

Moim faworytem jest Półtorak pewnej lubelskiej spółdzielni. Czekał u mnie w piwnicy kilkanaście lat na ten moment! Butelczyna w zasadzie kolekcyjna, a zawartość równie wyjątkowa, bo Półtoraków nie pija byle kto i byle kiedy.

Miody pitne mają w naszej nadwiślańskiej tradycji długą brodę i są co najmniej tak stare jak warzenie piwa. Napoje alkoholowe z miodu Słowianie preparowali już przed Św. Wojciechem. Przez wieki obyczaj ten hołubiliśmy skrzętnie. Ponieważ nie był to trunek tani, nie pijano go codziennie, ale właśnie przy szczególnych okazjach. Ceniono go w chłopskich chałupach, ceniono na królewskich stołach. Goście z daleka dziwili się temu obyczajowi, ale doceniali wykwintny smak. Wszak słodycz była zawsze symbolem święta.

Miody powstają według tej samej receptury od stuleci. Naturalny miód (kwiatowy lub spadziowy) miesza się z wodą oraz często z dodatkami owocowymi (nawet z sokami) i korzennymi przyprawami i wstępnie gotuje, czyli syci. Następnie odstawia do sfermentowania w dużych słojach. Ostatni Mohikanie robią to jeszcze w domowych warunkach. Przemysłowo fermentację prowadzi się w metalowych kadziach. Dojrzewanie miodu po filtracji trwa długo, miesiącami. Zawartość alkoholu w miodzie pitnym jest solidna jak w ciężkich winach. Starzenie miodu następuje w beczułkach dębowych lub w butelkach, dawniej były to flaszki z wypalanej gliny. Ilość użytego miodu ma podstawowy wpływ na koncentrację smakową, na moc trunku i na możliwości jego przechowywania. Najpopularniejsze czwórniaki i trójniaki są mniej trwałe i gdy pija się je na ciepło, można je nawet wzmacniać odrobiną rumu lub brandy. Dwójniaki i półtoraki traktuje się z większym szacunkiem. Skąd takie matematyczne nazewnictwo? To proste, im mniejsza cyfra, tym więcej miodu. Czwórniak zawiera jedną miarkę miodu i trzy miarki wody. Trójniak – dwie miarki wody. Dwójniak – jedną miarkę. W półtoraku na jedną miarkę miodu wody jest tylko pół miarki i oczywiście takie półtoraki są najwyżej cenione.

Jak się miodem wznosi toasty to ja Państwu tłumaczyć nie muszę. Ale chciałbym zachęcić do użycia miodu pitnego w… kuchni. Jako i ja od wielu lat czynię! Barszcz na przykład lub rosół będzie smakowo świetnie „podkręcony”, gdy zamiast kieliszkiem czerwonego wina (barszcz), lub tokaju (rosół) uzupełnimy garnek właśnie kieliszkiem miodu. Że za słodki? Ależ skąd! Przecież balans słono-słodki to tajemnica wzmacniania smaków i aromatów. Jeżeli do trzech litrów barszczu dodamy 100 mililitrów miodu pitnego, będzie idealnie. Jeszcze lepiej nasz miód poczuje się, gdy dodamy go do zupy grzybowej. Od lat eksperymentuję z zupami zarówno śladem miodu pitnego, jak i słodką malagą lub porto. Zawsze było wspaniale! Oczywiście zupy takie mogą też być podawane niemowlętom, gdyż gotowanie w ciągu kilkudziesięciu sekund pozbawia alkohol procentów. Ulatują! A aromat miodu pitnego zostaje… Cudo!

Miód pitny doskonale też się zachowa, gdy wzbogacimy nim rybne i mięsne galarety. Pasuje wręcz idealnie. Można też miodem uzupełnić marynaty ryb i mięs przed pieczeniem lub grillowaniem. A cóż powiedzieć o śledziu w korzennych przyprawach! Przecież miód pitny jest do takiej marynaty wręcz stworzony. Równie dobrze będzie się też czuł w sosach, na przykład w chrzanowym. Albo w dowolnych winegretach. Lubi też sąsiedztwo pasztetów, pleśniowych serów, wątróbki. Podobnie jak deserowe wariacje.

Oczywiście miód sycony najlepiej czuje się w kieliszku lub szklanicy. Latem w temperaturze piwnicy. Zimą może być delikatnie podgrzany, ale nie gorący! Gdyby był tańszy, można by się w nim też kąpać. Na razie jednak zadowolmy nim chociaż podniebienie.

 

WRAŻENIA: ciemna, herbaciana, bursztynowa; aromat bogaty – owocowy, pleśniowy; smak intensywny, długi – mocna ale nie natrętna słodycz, dominanty miodowe, owocowy susz, korzenne nuty; moc 16%.

SERWOWANIE: miody pija się się w smukłych kieliszkach lub glinianych kubkach (szczególnie na ciepło). W temperaturze pokojowej oddają najwięcej aromatu, ale w ciepłe wieczory lepiej gdy są w temperaturze piwnicy 14-16 stopni. Na ciepło można je wzbogacać ćwiartkami pomarańczy, przyprawami korzennymi, jednak tak traktujcie trójniaki, czwórniaki – półtoraka „poprawiać” nie trzeba.

 

PRZEMYSŁAW

OBERŻYŚWIAT

OSUCHOWSKI

 

 

© GOZDAWA PROJEKT, Przemysław Osuchowski, Kraków 2025

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz